
To była jedna z ciekawszych batalii jakie mieliśmy okazje oglądać na galach Gromdy. Chyba jednak skazywany na pożarcie Łukasz Parobiec stoczył zaciętą i wyrównaną walkę z faworyzowanym Barłomiejem Domalikiem.
Po stronie Parobca jako atuty zgodnie wymieniano doświadczenie, wytrzymałość i szybkość regeneracji w kryzysowych sytuacach. Silnymi stronami Barłomieja Domalika była dynamika, eksplozywność i umiejętność wyprowadzania szybich kombinacji ciosów. Niewiadomo było jednak jak będzie to wyglądało u niego na dłużyszym dystansie, do którego nikt go do tej pory nie był w stanie zmusić. Aż do dziś. I rzeczywiscie Parobiec lądował na deskach kilkukrotnie, ale za każdym razem wracał i podejmował walkę. Sam Balboa przyjął także niemało ciosów i gdyby na jego miejscu był ktoś z mniejszą odpornością na ciosy, to pewnie zwycięzcą mógłby zostac Parobiec. Domalikowi nie pomagała tez kontuzja, której nabawił się już na początku walki.
W każdym razie walka dotarła do runy piątej, tej bez limitu czasu. Obaj zawodnicy już skrajnie zmęczeni. Więcej jednak sił zachował Balboa i kolejną kombinacją ciosów odebrał Parobcowi chęć do dalszej walki. Nie tyle chęć co chyba resztki energii w baku.
Tym samym zwycięzcą został Bartłomiej Balboa Domalik i to on zmierzy się w wielkim finale z Mateuszem Don Diego Kubiszynem. Będzie to także rewanż za ich starcie z kick-boxingu. Ależ to będzie walka. Walka bez chyba wyraźnego faworyta. Nie możemy się doczekać.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis