Jared Anderson (15-0, 14 KO) gorący amerykański prospekt rozprawił się w ubiegły weekend z byłym jednorazowym mistrzem świata Charlesem Martinem (29-4-1, 26 KO) kładąc go po drodze na deski, a i samemu o mało takich nie zaliczając w ostatnich sekundach finałowej rundy ich starcia.
Anderson jest bardzo bezkompromisowo prowadzony, ten narwany Amerykanin jak na razie rozprawia się z każdym zakontraktowanym mu przeciwnikiem i często czyni to w bezpardonowy sposób. Jego siła ofensywna jest piorunująca i rzuca prawie każdego na kolana, niemniej widać sporo nauki przed nim, bo i defensywa już tak nie olśniewa, a i Amerykanin wydaje się, że przyjmuje ciągle zbyt dużo, wykazując się nonszalancją w ringu.
Te obronne aspekty niewątpliwie wymagają korekty, bo do ofensywnych zapędów Andersona trudno się przyczepić, a i umiejętność zmiany pozycji kątów uderzenia i tzw. „oczko” w ciężkich dłoniach może budzić grozę u kolejnych rywali. Jared Anderson już 26 sierpnia br. spotka się z kolejnym silnym i wciąż niepokonanym przeciwnikiem Żanem Kosobuckim (19-0, 18 KO) .
Ta walka miała mieć miejsce już w ubiegły weekend, ale kłopoty proceduralne nie pozwolił Kazachowi zmierzyć się z Amerykaninem, ale co się odwlecze to nie uciecze i wkrótce do niej dojdzie. Taka batalia dwóch niepokonanych dobrze rokujących pięściarzy wagi ciężkiej jawi się niezwykle intrygująco, o ile Jared wydaje się już jakoś sprawdzony, o tyle Żan pozostaje nadal anonimowy dla większości fanów, co nie zmienia faktu, iż lekceważyć go w ringu byłoby totalnym nieporozumieniem, bo jak do tej pory Kazach bije i rozbija przeciwników podobnie jak jego amerykański odpowiednik.
Wygrany tej konfrontacji niewątpliwie powinien zmierzyć się z kimś naprawdę już mocnym pokroju Ruiza Jr., Parkera, Machmudowa czy kubańskiego tandemu Sanchez-Ortiz. Przyszłość triumfatora, więc rysuje się bardzo ciekawie, a kto wygra tą konfrontacje? Na papierze faworytem wydaje się Jared Anderson, ale przecież nie od dziś wiadomo, że papier zniesie wiele…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis