Jan Błachowicz – Czy wróci jeszcze na sam szczyt?

Foto: Getty

Jan Błachowicz znany też jako „Cieszyński książę” to nasz rodzimy brylant i ikona polskich mieszanych sportów walki. Jego kariera to istna sinusoida okraszona wielkimi sukcesami, pokorą  i tytułami, które na stałe zapisały się w annałach tego sportu. Urodził się w 1983 r. w Cieszynie i będąc miłośnikiem filmów akcji zaczął swoja przygodę ze sportami walki, pierwsze było judo, potem zaznał boksu, aż w końcu  przyszedł czas na brazylijskie ju-jitsu.

Foto: Polsat Sport

Karierę zawodową w MMA rozpoczął w 2007 w KSW, której to międzynarodowym  mistrzem w dywizji półciężkiej był nieprzerwanie w latach 2011-2014 walcząc z uznanymi zawodnikami tej dyscypliny sportu jak Christian M’Pumbu, Mario Perak,  Rameau Thierry Sokoudjou, czy  Goran Reljic. Od 2014 r. zakotwiczył już w uznanej UFC gdzie na dzień dobry na gali organizowanej w Szwecji z przytupem odprawił miejscowego bohatera Ilira Latifiego i to w pierwszej rundzie!

Jednak były to złego miłego początki, gdyż w kolejnych dwóch potyczkach musiał uznać wyższość Jimi Manuwie i Coreyowi Andersonowi na pełnym dystansach, w czwartej swojej walce pod szyldem najlepszej organizacji świata odprawił Igora Pokrajaca i stanął do batalii z renomowanym Szwedem Alexandrem Gustafssonem z którym jednak przegrał na punkty. Kolejne starcie też się nie powiodło i  Błachowicz musiał uznać po raz drugi z rzędu wyższość swojego rywala, a był nim Patrick Cummins. Będąc pod ścianą i o krok od rozwiązania kontraktu z elitarną UFC „Cieszyński książę” wygrał cztery  walki pod rząd kolejno z Clarkiem, Cannonierem, rewanż z Manuwą, oraz Krylowem będąc po tym wyczynie notowanym w pierwszej trójce kategorii półciężkiej.

Foto: Sport.pl

Następnie spotkał się w eliminatorze tej kategorii Z Brazylijczykiem Thiago Santosem, który poskromił zapędy Polaka do mistrzowskiej korony nokautując go w trzeciej rundzie. Jan nie odpuścił i zakasał rękawy i w kolejnej walce niezwykle efektownie znokautował uznanego Luke’a Rockholda łamiąc mu szczękę, potem odprawił na punkty nie byle kogo bo samego Ronaldo Souzę i to w Brazylii!, a w rewanżu brutalnie znokautował Coreya Andersona zapewniając sobie w ten sposób szanse walki o prymat UFC.

Wpierw były przymiarki do samego Jona Jonesa, aczkolwiek brak decyzji z jego strony i zwakowanie pasa przez legendę najlepszej federacji na świecie zobligowało do zestawienia Polaka z Dominickiem Reyesem, którego Błachowicz rozbił niemiłosiernie kończąc go w drugiej rundzie i sięgając po upragniony tytuł. Po zdobyciu pasa, Jana wyzwał do walki mistrz wagi średniej Israel Adesanya i tym sposobem doszło do zakontraktowania tego super pojedynku w dywizji którą rządził Błachowicz, gdzie nasz zawodnik po pięciorundowym starciu zakończył go w glorii triumfatora.

Foto: Polsat Sport

Niestety nic nie trwa wiecznie i w kolejnej obronie musiał uznać wyższość artysty parteru jakim był Glover Texeira zmuszając Błachowicza do poddania w drugiej rundzie. Następna walka z  Alexandrem Rakiciem pokazała, że Polak nie powiedział ostatniego słowa i zwyciężył Austriaka w wyniku jego kontuzji. Kolejnym przeciwnikiem był Magomed Ankalajew i dość niespodziewanie potyczka ta okazała się kolejną szansą mistrzowską w karierze Polaka wyniku kontuzji pretendenta Jiri Prochazki i rezygnacji przez mistrza Glovera Texeiry z narzuconego przeciwnika, którym był ww. Ankalajew, a sam pojedynek zakończył się remisem i nie wyłonił nowego mistrza.

Foto: CBC

„Cieszyński książę” pomimo 40 lat na karku i wielu sukcesów nadal znajduje się w ścisłej czołówce swojej dywizji i kolejnym przeciwnikiem, który jak się spekuluje może mu zagwarantować kolejną walkę o pas ma być 30 lipca br.  Alex Pereira, który trzykrotnie pokonywał Israela Adesynae dwa raz w kickboxingu i raz w MMA, a także raz poległ w ich ostatnim starciu. Błachowicz również miał do czynienia z Nigeryjczykiem i również wyszedł z tej bitwy obronną ręką.

Foto: Fightful

Jan wierzy, że otrzyma szanse walki o najwyższe laury w UFC, ale niewątpliwie najpierw musi się uporać z mocnym Brazylijczykiem Alexem Pereirą. Ten pojedynek jawi się niezwykle intrygująco, obaj mają wyśmienitą stójkę, ponadto Błachowicz jest większy, ma czym uderzyć o czym niejednokrotnie przekonał, a i parter wydaję się nad wyraz solidny.

Niemniej Pereira nie głaszczę i jedno jest pewne, gdzie drwa robią tam wióry lecą, a i na pewno to ostatni dzwonek dla naszej legendy, aby spróbować sięgnąć bitwy o tytuł mistrza najlepszej federacji świata w mieszanych sportach walki.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*