
Frank Martin nie był zachwycony swoim ostatnim występem przeciwko Artemowi Harutyunyanowi. Niezwyciężony zawodnik kategorii lekkiej stwierdził, że walczył zbyt opieszale przez pierwszych dziewięć rund, co pomogło Harutyunyanowi toczyć wyrównana walkę, ale gdy Martin stał się bardziej ostry między linami w 10. rundzie i przejął kontrolę nad pojedynkiem, wygrał go, choć nie w taki sposób jak sobie życzył. Właściwie rzutem na taśmę przez nokdaun na Niemcu w ostatniej rundzie.

Mimo wszystko Martin jest pewny, że zatrzyma niepokonanego i niekwestionowanego mistrza swojej dywizji. Frank uważa, że Devin Haney nie przetrwałby z nim pełnego dystansu i skończyłby na deskach w okolicach ósmej rundy. Haney jeszcze nie zdecydował, czy przejdzie do dywizji 140 funtów, czy będzie bronił swoich czterech tytułów wagi lekkiej w swojej następnej walce i raczej nie bierze na poważnie słów Franka Martina, a także jego kandydatury w kolejnym starciu jakby postanowił pozostać w kategorii lekkiej.
Haney ma opcje po awansie w górę, bo zarówno Teofimo Lopez jak i Regis Prograis to mocne nazwiska z którymi konfrontacja na pewno nie przeszłaby bez echa. Z kolei Frank Martin chce się spotkać między linami z najlepszymi w dywizji lekkiej. Niewątpliwie ze sportowego punktu widzenia byłoby to świetne, niemniej pod względem rozpoznawalności wydaje się, że zbyt wcześnie na takowe.
Źródło: Boxing Scene
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis