Deontay Wilder (43-3-1, 42 KO) to puncher, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, rekord i liczba nokautów mówią same za siebie, wprawdzie już dość sędziwy i po paru niepowodzeniach, ale dobrze wie, że to ostatni dzwonek, aby sięgnąć walki mistrzowskiej, lub tej najbardziej oczekiwanej i na chwilę obecną przeoczonej z Anthonym Joshuą (28-3, 25 KO.
Zhang Zhilei (26-2-1, 21 KO) w ostatnim okresie, to prawdziwy rodzynek made in China z solidną podbudowa amatorską i dobrymi walkami na zawodowstwie, gdzie choćby znokautował dwukrotnie idącego wtedy jak walec Joe Joyce’a (16-2,15 KO). Z jednej strony rzucającymi pociskami Amerykanin, z drugiej też nie młody Chińczyk walczący z odwrotnej pozycji i mający ołów w rękawicy, ale niezbyt mobilny, co wydaje się wodą na młyn dla „Bronze Bombera”, niemniej „Bing Bang” ma nie tylko czym przyłożyć, ale i potrafi przyjąć, a timing to jego drugie imię, co pokazał w ostatniej walce z Josephem Parkerem (35-3, 23 KO, aczkolwiek finalnie przegranej.
Myślę, że banalne stwierdzenie, iż ta walka to niewiadoma jest jak najbardziej na miejscu i w rzeczywistości pokazać któregoś z bohaterów tej potyczki jako faworyta, to jak gra w kasynie. Niby Wilder, ale Zhang też może…
Źródło: Redakcja
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis