Weekendowa jajecznica, to chyba dobre określenie tego co działa się w królewskiej dywizji w ostatni weekend. Nas oczywiście najbardziej interesował Wrocław i starcie fenomenalnego Aleksandra Usyka (21-0, 14 KO z wciąż jeszcze wtedy nie do końca zweryfikowanym przez wierchuszkę wagi ciężkiej Danielem Dubois (19-2, 18 KO). O ile właściwie cała walka przebiegała pod dyktando faworyzowanego Ukraińca, o tyle piąta runda do chwili obecnej spędza sen z powiek fanom szermierki na pięści, bo to co się wtedy wydarzyło pozostanie już z nami do końca świata i jeden dzień dłużej.
Ile osób tyle interpretacji, jedni twierdzą, iż był to cios poniżej pasa, inni, że oczywisty faul, a następnie dorobiono do tego rożne scenariusze. Co by zrobił Usyk jakby był liczony? Czy otrząsnął by się po takim nokdaunie? możliwości odpowiedzi jest wiele, choć to zwyczajna gdybologia, gdyż sędzia uznał, iż było to przewinienie Anglika i dał czas na dojście Ukraińcowi do siebie po tym wydarzeniu, a resztę już znamy i nie dowiemy się jakby było w innych konfiguracjach.
Amerykańska Oklahoma, a ściśle miasto Tulsa będące częścią tego stanu nie chciała być gorsza i zaprezentowała nam jeszcze większe kontrowersje, tam naprzeciw siebie stanęło dwóch mocnych, aspirujących do peletonu pościgowego pięściarzy w osobach Żana Kosobuckiego (19-1, 18 KO), oraz Efe Ajagby (18-1, 13 KO) i ci nie mieli dla siebie żadnej litości i zamiast się bić fair play mierzyli jak najczęściej w swoje przyrodzenie, co ostatecznie zakończyło się bolesnym jajowaniem i dyskwalifikacją Kosobuckiego.
Emocji bokserskich w ten weekend było aż zanadto, aczkolwiek nie zawsze szło to w parze z duchem sportu.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis